Szukaj w blogu

Google Website Translator Gadget

30 października 2012

Aromatyczne muffinki z żurawiną i marchewką...poezja jesienno-zimowa

ZIMOWO-JESIENNE 

MUFFINKI 

Z ŻURAWINĄ I MARCHWIĄ 




W mojej kuchni najczęściej najsmaczniejsze muffinki powstają, gdy tradycyjnie już improwizuję ze składnikami. Kiedy spadł śnieg, moja pasja i euforia od razu zaowocowała chęcią na coś  aromatycznego, słodkiego i pysznego. Pachnącego białym puchem...;) W przeciwieństwie do większości Stworzeń Bożych na tej Ziemi, ja ze śniegu cieszę się nawet w maju ;) No cóż... taka ma natura i już. Okazją do stworzenia tych pysznych małych babeczek stał się wypad do Moich Teściów. Błyskawiczna decyzja co do składników okazała się strzałem w dziesiątkę. Muffinkami zajadali się i Duzi i Mali. Polecam gorąco - idealne do kubka gorącej kawy lub ciepłej herbaty z sokiem malinowym i cytryną. Nadchodzi czas zadumy i zdaje się nieźle przewieje Nas na Cmentarzach w te Święta, więc coś słodkiego, a szybkiego do stworzenia, może być idealną propozycją na Pierwszo Listopadowe spotkania Rodzinne. 

27 października 2012

Jogurtowe ciasto marchewkowo - dyniowe:) proste i pyszne :)

CIASTO 

MARCHEWKOWO DYNIOWE 

(na jogurcie greckim)


Szukałam wszędzie takiego ciacha i nie znalazłam. Więc wymyśliłam je sama. Przyznaję, że jest to drugie podejście do tej kombinacji. Za pierwszym razem zepsuliśmy nieco mikser z Synkiem;) Efektem czego, zamiast ciasta, wyszeło z piekarnika coś pomiędzy grubym naleśnikiem a omletem... . Jednym słowem ciacho pięknie siadło ;) Ale nawet w takim stanie Maluchowi smakowało okropnie, więc nie strudzona podeszłam do niego po raz drugi. Tym razem postawiłam już na pełną prostotę i się opłaciło. Ciacho robi się chwilkę. Idealnie nadaje się na pieczenie z Maluszkiem. A ten zapach w domu....mmmm...poezja. Ciasto jest wilgne i aromatyczne. A - czego się zupełnie nie spodziewałam - dzięki,zdaje się dodatkowi przyprawy korzennej, bardzo długo zachowuje świeżość :) Na pewno zagości jeszcze tej jesienni na mym stole :) Zwłaszcza, że domagają się go  Oba Moje Kochane Chłopaki :) Polecam gorąco ! 



Składniki na tortownicę 22cm (ja swoje piekłam w silikonowej formie do tarty ;) :

 ciasto:
  • 2 jaja
  • pół szklanki cukru pudru
  • kubeczek jogurtu greckiego - 200 ml
  • pół szklanki oleju słonecznikowego
  • 2 szklanki mąki tortowej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki przyprawy korzennej - ja użyłam resztki mieszanki Domi ;)
  • 2 łyżeczki suszonej skórki pomarańczowej 
  • mały kawałek dyni ( naprawdę mały - został mi z zupki, taki pasek może 10 cm na grubość)
  • 1,5 marchewki - pół zjadł mój Mały Pomocnik ;)
  • ciut mleka
polewa:
  • 2 łyżeczki masła
  • pokaźna łyżka ciemnego kakao
  • jakieś 10 łyżek wody 
  • 2 łyżeczki cukru


Ciasto przygotowujemy troszeczkę, jak ciasto na muffinki ;)

Dynię obraną zcieramy na tarce jarzynowej na grubych oczkach, zaś marchewkę ( również obraną ;) ) na oczkach małych. 
Jajka ubijamy do spienienia. Następnie nadal ubijając, stopniowo dodajemy cukier puder i ubijamy całość na gładki krem. Kiedy możemy już pisać kremem, jak mawia moja Mamusia (czytaj mikser zostawia nam ślady ) , dodajemy stopniowo, łyżeczka po łyżeczce jogurt grecki, nadal ubijając. Następnie pod koniec ubijania dolewamy do masy strużką olej i ubijamy całość do połączenia się składników. Masę odstawiamy. 
W osobnej misce mieszamy wszystkie suche składniki : mąkę przesiewamy, dorzucamy proszek, sodę, skórkę pomarańczową i przyprawę korzenną. Do nich wlewamy ubitą masę jajeczną i delikatnie dwa, trzy razy mieszamy w jedną stronę, zagarniając mąkę od spodu. Następnie dodajemy  marchewkę i dynię i mieszamy delikatnie całość składników do połączenia się ich ze sobą. Gdyby ciasto było zbyt gęste, dolewamy odrobinę mleka. 
Ciacho wylewamy na tortownicę - ja użyłam silikonowej, więc niczym ją nie smarowałam - i pieczemy w 190'c około 30 - 35 minut. Po tym czasie robimy test patyczkowy.  Na wszelki wypadek nie otwierałam piekarnika wcześniej, aby ciacho nie padło ;)
Zostawiamy do ostygnięcia. 

W tym czasie robimy polewę. Wszystkie składniki umieszczamy w garnuszku i podgrzewamy na bardzo małym ogniu, mieszając, do momentu rozpuszczenia się cukru. Wyłączamy gaz. Odstawiamy na chwilkę. 
Lekko ostudzone ciasto polewamy lekko już zastygającą i gęstniejąca polewą. 
Smaczności !!! :)



26 października 2012

Pesto z roszponki z prażonym słonecznikiem czyli wega dieta od piątku

PESTO Z ROSZPONKI 

Z PRAŻONYM SŁONECZNIKIEM



Wszystkich zaniepokojonych od razu uspokajam - nie przechodzę na dietę wege. Nie, nie, nie. Ja mięso kocham, uwielbiam i nie kryje się z tym, ze drapieżnikiem jestem. I jako drapieżnik pożądam krwistych befsztyków, soczystego kurczaka i domowej wiejskiej kiełbasy. Jednak, jako zdeklarowana katoliczka, w piątki trzymam post. I wtedy bardzo lubię sięgać do diety wegańskiej i wegetariańskiej - lekkiej, dobrze strawnej, zbilansowanej i bezmięsnej. Co oczywiście nie oznacza, że dania bezmięsne królują na mym stole jedynie w piątki bądź od święta. Generalnie wyznaję zasadę, że trzeba jeść wszystko, ale małymi porcjami. Minimum pięć posiłków dziennie i dużo pić. I tak też uczę Synka. On jada często i wszystko. Od początku, gdy już zaczął jadać wszystko ;) Jeśli czegoś w danej chwili nie polubi, próbuję znów za jakiś czas - zwykle z sukcesem. I póki co taka dieta się świetnie sprawdza. Do tego dużo ruchu i pół sukcesu za nami :) Ostatecznie przyzwyczajenia żywieniowe kształtuje się od dziecka, więc taka pseudo eko Mama jestem ;) Wprawdzie ostatnio jakoś zdecydowanie poczułam się Panią Przed Trzydziestką i stwierdziłam, że czas dokładniej się przyglądać co w moim <wszystko> dominuje, ale... o tym w innym poście. Bo miało być o pesto.... 
Do tej pory roszponkę używałam jedynie do sałatek. Ale chcąc wykorzystać zapas, który zazimował w mojej lodówce, sięgnęłam po inspiracje. I tak po przeglądnięciu kilku blogów, dowiedziałam się, że z tej zielonej i wesołej roślinki można wyczarować i pesto i zapiekankę i sos do makaronu...ba! można nawet wyczarować zupkę. Ponadto jest ona źródłem (cytując za Beą z bloga Bea w kuchni witaminy A i C (witamina C ułatwia np. przyswajanie żelaza), witaminy B9 / kwasu foliowego (100g roszponki to aż 46% naszego dziennego zapotrzebowania w kwas foliowy !), jest też cennym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3 oraz błonnika.  
Poczytałam, podumałam i stworzyłam pesto, które Wam dzisiaj prezentuje :) Oh, pardom ! Stworzyliśmy, bo Mój Malec dzielnie blenderował całość ;) Wyszło dużo delikatniejsze, niż pesto z bazylii, o lekko orzechowym smaku. Zamknięte w słoiczku, możecie z powodzeniem przechowywać w lodówce około tygodnia :) Doskonale sprawdza się do tostów, jak i do makaronu :) Do czego jeszcze opowiem, gdy wypróbuję ;) 



Składniki na mały słoiczek:
  • około 100 - 120 g roszponki
  • 1 ząbek czosnku
  • garść ziaren słonecznika
  • ok. 1/3 szklanki oliwy z oliwek
  • sól
  • pieprz


Roszponkę opłukać, oderwać korzonki i wrzucić do blendera. Lekko zmiksować. Dodać obrany i pokrojony w plasterki ząbek czosnku. Słonecznika uprażyć na suchej, najlepiej teflonowej, patelni co jakiś czas potrząsając nią, aby się nam nie przypalił. Dodać do roszponki. Zalać całość oliwą, posolić i popieprzyć. Zblenderować wszystko do uzyskania w miarę jednolitej, gładkiej, aksamitnej masy (gładkość zależy od Waszych upodobań). Przełożyć do słoiczka. Przechowywać w lodówce. Smaczności !! 



25 października 2012

Penne all'arrabbiata wg Makłowicza czyli Światowy Dzień Makaronu u panti

PENNE ALL'ARRABBIATA 

(przepis Roberta Makłowicza)




Jakiś czas temu zaczęłam zbierać przepisy Roberta Makłowicza, dostępne w sklepach Tesco. Generalnie lubię akcje typu <znany Mistrz dzieli się swoimi przepisami>. Zwłaszcza, że przepisy Pana Roberta zawsze mnie inspirują, a jego programy kulinarne bardzo do mnie przemawiają. Poza tym, ja uwielbiam patrzeć, jak Makłowicz sprzedaje swoje przepisy - to w jaki sposób ten Facet je, sprawia, że od samego patrzenia robię się głodna ;) No i to, że przy okazji dowiedzieć się można kupę o świecie, jest drugą - moim zdaniem - świetną stroną medalu tychże programów. Zaś fakt, że Pan Robert od razu daje wskazówki, co można użyć  w normalnej polskiej kuchni, aby danie nie straciło smaku, jest strzałem w dziesiątkę. No, ale nie o Makłowiczu dzisiaj, a o makaronie miało być...
Penne, które Wam dzisiaj prezentuję, okazało się jednym z najlepszych, jakie do tej pory jadłam. Proste, a zarazem mające pełne smaku danie. Smakowało i mnie, i mojemu Mężowi, a główny Smakosz makaronu w naszym domu, zjadł pełny talerzyk, domagając się dokładki ;) 
Penne all' arrabbiata jest klasycznym przepisem pochodzącym (cytując za Panem Robertem) z Lacjum, popularnym w całych Włoszech. Ma wiele wersji różniących się od siebie detalami, choć zawsze chodzi o rurki w pomidorowym, pikantnym sosie z dodatkiem pancetty, czyli włoskiego suszonego boczku. W sezonie oczywiście najlepiej użyć świeżych pomidorów wcześniej obranych ze skórki i pozbawionych pestek. Stopień ostrości dania zależy od naszego gustu, lecz zawsze powinno być choć trochę pikantne. 
Czyż zatem można sobie wyobrazić lepszy i prostszy sposób na uczczenie Światowego Dnia Makaronu w roku 2012? Jeśli jeszcze nie macie pomysłu na dzisiejszy obiad - polecam zatem gorąco - toć to dopiero południe, a coś ciepłego i sycącego należy się naszym brzuszkom w ten pochmurny, zimny i mglisty dzionek, jak dziś :)


Składniki na ok. 4-6 porcji:
  • 500 g makaronu penne (rurki)
  • 100 g bekonu lub surowego wędzonego boczku (ew. pancetty)
  • 6 łyżek oliwy z pierwszego tłoczenia
  • 2 suszone papryczki peperoncini lub 1 świeża papryczka chili lub ew. szczypta chili w proszku - u mnie ostatnia wersja ;)
  • 3-4 ząbki czosnku
  • 1 puszka (425 g) włoskich pomidorów pelati, najlepiej krojonych - u mnie, za radą Mistrza, były to sezonowe pyszne polskie świeże pomidorki, obrane ze skórki i pozbawione pestek;)
  • 1 pęczek natki pietruszki
  • świeżo starty ser pecorino ew. parmezan do posypania
  • sól







Bekon kroimy w kostkę, dodajemy do rozgrzanej na patelni oliwy, rumienimy na średnim ogniu. 
Zrumieniony bekon wyjmujemy łyżką cedzakową na talerzyk i odstawiamy. 





Do oliwy na patelni dodajemy drobno posiekany czosnek i pokruszone peperoncini lub drobno pokrojona chili - ja posypałam czosnek szczyptą chili - smażymy chwilę, aż czosnek się lekko zrumieni. 
Dodajemy pomidory i posiekaną natkę pietruszki, dusimy na średnim ogniu ok. 10 minut, soląc do smaku (jeśli sos za bardzo odparuje, podlewamy go nieco wodą spod gotowania makaronu). 

Dodajemy usmażony bekon, gotujemy sos kolejne 2-3 min.

Ugotowany al dente makaron odcedzamy, mieszamy na patelni z sosem. Podajemy, posypawszy każdą porcję serem. Smaczności !!! :D 







Jeśli jednak ten przepisik do Was nie przemówił, zapraszam po inne inspiracje makaronowe do FOTO KSIĄŻKI KUCHARSKIEJ po prawej stronie lub zakładki makarony :) 

23 października 2012

Pleśniak - placek Babuni - smak ponadczasowy...

PLEŚNIAK 

BABCI ZOSI




Kiedy za oknem plucha i mgła, aż chce się włączyć piekarnik i poczuć zapach pieczonego ciasta... . A zimno nastraja do ogrzania się przy tym magicznym okienku współczesnego pieca ;) Dzisiaj raczę Was zatem kolejnym placuszkiem z Magicznego Zeszytu Mojej Babci Zosi, o którym pisałam Wam przy okazji Placka z Kakaem. Kolejny zwykły placuszek, który robi się chwilkę. Za to smak pozostaje na długo w pamięci. Ot, zwykłe klasyczne kruche ciasto. Nazwa pochodzi od jego wyglądu - piana z białek, po upieczeniu, nieśmiało wyglądając spod dwóch warstw ciasta, przypomina pleśń...Ale uwierzcie mi - nic z nią nie ma wspólnego. U mnie ciacho zniknęło w oka mgnieniu - Synuś z Tatusiem dzielnie kawałek po kawałeczku zajadał do mlesia. A mnie serduszko się wzruszało, na myśl, jak bardzo cieszyła by się Prababcia, widząc radość w oczach mojej Latorośli... . I ten jego banan na twarzy... . 



Cytując za Babunią : 

Składniki (na normalną blachę): 
  • 3 szklanki mąki - u mnie tortowa 
  • 1 kostka margaryny (palma)
  • 1 szklanka cukru
  • 4 jajka
  • 3 łyżki kakao
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 dżem - ja użyłam sezonowo dżemu z dyni z wanilią i amaretto



Mąkę, margarynę, cukier, żółtka razem posiekać i wyrobić gładkie ciasto - nie wyrabiać zbyt długo, by nie było twarde. Wyrobione ciasto podzielić na 3 części. Jedną z nich wyrobić z kakaem. Tą z kakaem oraz jedną jasną włożyć do zamrażalnika. 
Trzecią część rozwałkować, położyć na blachę (ja swoją wcześniej wyłożyłam papierem do pieczenia), na niej rozsmarować dżem. Na dżem potrzeć na tarce jarzynowej (na grubych oczkach) część z kakaem. Z pozostałych białek (z 4 jaj) ubić sztywną pianę i rozłożyć ją na ciemnej części ciasta. 
Na pianę zetrzeć na tarce jarzynowej (na grubych oczkach) ostatnią, trzecią część ciasta, wyjętą z zamrażalnika. Piec około 30 minut w 180-190'C. Smaczności !!






20 października 2012

wegetariański gulasz z kurkami z nutą chilii i curry...jesień....

WEGETARIAŃSKI 

GULASZ Z KURKAMI 

Z NUTĄ CHILII I SZCZYPTĄ CURRY




Zobaczyłam kurki i nie mogłam się oprzeć. Nie mamy obecnie czasu iść do lasu i pozbierać samodzielnie grzybków, choć tak bardzo oboje to z Mężem lubimy. Musimy się w końcu wybrać i zaszczepić w Synku tę miłość. Póki jednak co, ja zaszczepiłam w nim miłość do ich jedzenia. Jak pisałam - ujrzałam - i z miejsca uległam pokusie. I tak, wczorajszym popołudniem, po moim domu rozszedł się zapach jesieni.... A że był piątek, to zapraszam Was na nieco inny, wegetariański, gulasz z tymi pięknymi pomarańczowymi grzybkami... . Chili, soja i curry dodają mu nieco orientu. 


Składniki na 3 osoby:
  • 400 g kurek 
  • 15 kotletów sojowych ala schabowy typu minutka
  • pół litra wody + pół kostki bulionowej warzywnej lub pół litra bulionu warzywnego
  • 1 nieduża cebula
  • 2 cebulki dymki - szczypior
  • 3 łyżki sklarowanego masła
  • śmietanka do zup i sosów 18%
  • łyżeczka mąki ziemniaczanej 
  • curry
  • chili
  • pieprz
  • sól 
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 3 ziarna pieprzu 

Bulion zagotować. Wyłączyć. Wrzucić kotlety sojowe i po pod przykryciem moczyć 5 minut. Po tym czasie wyłowić je z bulionu - bulionu nie wylewamy - położyć na sitku i odsączyć. 
Grzyby opłukać dokładnie - zmieniając im nawet 1-2 razy wodę - obrać- spłukać i zostawić na moment na sitku, by odciekły. 
W garnku z grubym dnem, ewentualnie patelni, rozpuścić sklarowane masło, wrzucić pokrojona w grubą kostkę cebulę i chwilkę smażyć. Wrzucić grzyby (mniejsze w całości, większe pokrojone na połówki lub cząstki) i smażyć często mieszając około 10 minut. W tym czasie wkroić do grzybów szczypior, popieprzyć i posolić. Gdyby grzyby szybko odparowały, zmniejszyć nieco ogień. Po 10 minutach wlać jedną chochlę buliony warzywnego, wrzucić ziarenka pieprzu i ziela angielskiego, przykryć i dusić około 10 minut. 
W tym czasie odsączone kotlety pokroić na 4.  Następnie wlać resztę bulionu do uduszonych grzybów, wrzucić pokrojone kotlety sojowe i doprowadzić wolno gulasz do wrzenia. Dodać szczyptę chili i około pół łyżeczki płaskiej curry, zamieszać wlać śmietankę trochę na oko - im bardziej lubicie smak śmietanowy, tym więcej - pomieszać i znów poczekać, aż gulasz "pyrknie". W tym czasie rozpuścić łyżeczkę mąki ziemniaczanej w niewielkiej ilości ZIMNEJ wody i powoli wlać do gotującego się gulaszu, mieszając. Gdy zgęstnieje - wyłączyć. Można serwować z kluskami śląskimi, kopytkami, ciemnym chlebkiem, kaszą czy ziemniaczkami. Smaczności !!! 



19 października 2012

Schabowy i sekret udanej panierki :)

KOTLETY SCHABOWE



Ja wiem, że to żadna filozofia zrobić schabowego. Oczywiście. Ale już zrobić schabowego, któremu panierka podczas smażenia nie odpada, to już sztuka. Mój Kochany Mąż, gdy jeszcze Mężem Mym nie był, wciąż i wciąż dopytywał się, jak ja robię panierkę, że tak ładnie przylega. Wtedy patent na panierkę był dopiero w fazie patentowania ;) Dzisiaj wydaję mi się, doszłam do perfekcji w przygotowywaniu schabowego, jak na Mamę Małego Faceta i Żonę Dużego Mężczyzny przystało ;) A ponieważ blog ten jest dla Wszystkich - również dla tych, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w kuchni, raczę Was tym prostym klasycznym przepisem z kuchni polskiej zdradzając, krok po kroku,  swój sekret na udaną panierkę. 


Składniki : 
  • 5 niedużych kotletów schabowych
  • 1 jajo
  • łyżka kopiata kwaśnej śmietany
  • bułka tarta
  • 3-4 łyżki mąki pszennej
  • pieprz 
  • sól
  • tłuszcz do głębokiego smażenia - najlepiej olej rzepakowy




Kotlety zbijamy z dwóch stron - pieprzymy i solimy. Odstawiamy na moment. 



Do miski wbijamy jajko, 


dodajemy łyżkę kwaśnej śmietany i widelcem rozwiercamy całość...


...aż do uzyskania jednolitej masy jajecznośmietanowej. Miseczkę odstawiamy.


Do zwykłego woreczka śniadaniowego, lub reklamówki wrzucamy 3-4 łyżki mąki pszennej.  A do drugiej miski nasypujemy bułkę tartą. 


Mamy zatem miseczkę z masą jajecznośmietanową, woreczek z mąką i miseczkę z bułką tartą.
Jeśli mamy doświadczenie w panierowaniu - rozgrzewamy na patelni dużo tłuszczu - tak do głębokiego smażenia. I w czasie, gdy nam się tłuszcz nagrzewa - panierujemy kotleciki. Jeśli tego doświadczenia mamy mało, to polecam najpierw opanierować kotlety, a później rozgrzać tłuszcz i kontrolować smażenie - co by mamie lub sobie kuchni i kotletów nie spalić ;) 
A więc przystępujemy do panierowania : 

Do woreczka z mąką wrzucamy  zbitego i doprawionego kotlecika, 

miętosimy woreczkiem, tak, aby kotlecik nam się "obtoczył w mące" , i wyjmujemy go :) (Patent ten pokazała mi moja Mamusia za co jej jestem dozgonnie wdzięczna - zero mąki wokoło - wystarczą jej w zasadzie 3 łyżki, więc oszczędność, a potem wyrzucamy tylko woreczek z resztkami - mniej mycia ;) )

Następnie już klasycznie, kotlecika wrzucamy do masy jajecznośmietanowej, obtaczamy z dwóch stron, przerzucamy do miski z bułką tartą i starannie obtaczamy w niej z każdej strony. Zasada jest bardzo prosta. Po KAŻDYM KOTLECIE myjemy ręce. To cały PATENT UDANEJ PANIERKI. Jeśli będziemy kotlety panierować oblepionymi łapkami, sami sobie ściągamy panierkę, i dlatego ona potem odpada. 
Panierowane kotlety wrzucamy na głęboki dobrze rozgrzany tłuszcz i smażymy, na średnim ogniu,  często obracając, aby nam się nie spaliły.  Gdy zbrązowieją wyciągamy, odsączamy na ręczniku papierowym i podajemy. Smażone w głębokim tłuszczu kotlety są smaczniejsze, bo nie wsiąka w nie tak olej, jak przy klasycznym smażeniu - dodatkowo szybciej i dokładniej się smażą. Oszczędzamy zatem nasz cenny czas :)
Jeśli robimy większość ilość kotletów lub kotlety smażymy wcześniej, obsmażamy je jedynie do momentu, aż panierka będzie jasno brązowa i wyjmujemy - tylko tyle, by się nam złapała. Następnie, aby je odgrzać, wystarczy posmarować patelnię tylko delikatnie tłuszczem i obsmażyć z obu stron tuż przed podaniem - będą wtedy chrupkie i smaczne, a nie spalone :) Smaczności !!! 



16 października 2012

Pełnoziarnisty chleb z żurawiną (Wholemeal bread with cranberry) na Międzynarodowy Dzień Chleba :)

CHLEB

PEŁNOZIARNISTY Z ŻURAWINĄ 

(WHOLEMEAL BREAD WITH CRANBERRY)





Zanim urodził się nasz Syn, piekliśmy z moim Mężem chleb. Prawdziwy. Na zakwasie. Pachniało nim zawsze w całym domu i to zwykle, jak na pieczenie chleba przystało, nad ranem lub w środku nocy. Chleb wyrabiał mój Małżonek, a ja jedynie albo karmiłam zakwas, albo ewentualnie wrzucałam chlebuś do pieca przed pracą. Cała Nasza Rodzinka chleb Mego Lubego uwielbiała. Nawet na Chrzcinach naszego Synka podaliśmy jedynie różne odmiany swojskiego domowego chleba. Po kilku miesiącach jednak, Mąż uznał, że wstawanie do Brzdąca w nocy i pieczenie chleba nie bardzo idą ze sobą w parze. I zakwas zasuszyliśmy. Obecnie mieszka sobie w szafce... . 
Kilka dni temu napisała do mnie Dominika z bloga Domi w kuchni, czy nie chciałabym upiec z nią chleba. Z okazji Międzynarodowego Dnia Chleba i wziąć udział w Międzynarodowej Akcji Pieczenia Chleba organizowanej przez Zorrę już po raz siódmy. Podumałam i zatęskniłam do smaku domowego pieczywa. ZGODA :D Postanowiłam upiec chleb na drożdżach. Pierwszy raz w życiu. I zaczęłam szukać w necie przepisu. Ostatecznie skończyło się na tym, że chleb upiekłam na tak zwanego "czuja" , z drobnymi uwagami Męża. Wyszedł cudny. Troszkę przesolony, ale wcinaliśmy go z dziką radością. Nawet Mój Szkrab ;) Chleb jest bardzo prosty do zrobienia, więc polecam go nawet początkującym Piekarzom :) I ten zapach w całym domu...Ach... . 
Wszystkim, którzy tak jak ja i Domi, chcą wziąć udział w dzisiejszej Akcji Pieczenia Chleba odsyłam na stronkę Zorry. Zaś Domi dziękuję za wspólne pieczenie, a Was zapraszam do oglądnięcia jej Cudnego Chlebka. Ach! Ten post, z racji udziału w Akcji Międzynarodowej, będzie zatem dwujęzyczny ! ;)  

We used to bake bread with my Husband, before our Son was born. Authentic. Sourdough bread. Whole house was filled with the smell of it, usually, as during baking bread, at the night or early in the morning. The bread was made by my Husband. I only fed the leaven or put  a ready to bake bread into oven, before work.  My Husband's bread was loved by our whole Family. Even at Baptism Party of our Son, we served of all kinds our homemade bread. After a few months, however, My Husband decided, that baking a bread and getting up to Tot  wasn't a good idea. So, We put the brakes on and dried up leaven. Now, it lives in closet...
A few days ago, Dominika from Domi w Kuchni, written to me and asked : "Do you want to bake a bread with me and take part in  International Bread Baking Action  organized by Zorra at World Bread Day for the seventh time? " I thought and I missed the taste of a cottage loaf. So, I answered: YES. I decided to bake yeast bread . For the first time in my life. And I started to look for recipe at net. Finally I baked my own bread of my own recipe. It was delicious. We ate it with wild pleasure. Even our Little Boy! This bread is very easy to make, so I  recommend it even for Beginner Bakers :) And this smell in whole house...Oh....
I send Everyone, who wants, like me and Domi, to take part in The International Bread Baking Action  , back to Zorra's site.  I want to thank Domi for common baking and invite You to visit Her Blog and look at Her Wonderful Bread. 


Składniki / Ingredients :

  • 0,5 kg mąki pełnoziarnistej / wholemeal flour
  • 1 opakowanie drożdży instant / 1 packet of  dried yeast
  • 1 łyżeczka soli / 1 tea spoon of salt
  • 300 ml ciepłego, ale nie gorącego mleka / 300 ml warm but not hot milk
  • 2 garście suszonej żurawiny / 2 fistful of dried cranberry



Mąkę wsypać do miski. Dodać drożdże, żurawinę i sól. Dokładnie wymieszać. Następnie, dolewając stopniowo i powoli mleko, zagnieść elastyczne, odchodzące od rąk, ciasto. Przykryć je ściereczką i zostawić w ciepłym miejscu na 15 minut. Następnie znów delikatnie je pozagniatać. Uformować bochenek, położyć go na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i zostawić na ok. 2h w ciepłym miejscu. Ja wstawiłam swój do lekko nagrzanego, ale wyłączonego, piekarnika. Chleb powinien lekko wyrosnąć, ale mój nie rósł jakoś oszałamiająco ;) Następnie włączyć piec na 220'c i piec około 25-30 min. Następnie wyjąć i studzić na kratce. Dobrze upieczony chleb, po odwróceniu i postukaniu w jego dno, wydaje głuchy odgłos. Smaczności !!


Put the flour into bowl and mix with dried yeast, salt and dried cranberry. Add slowly  (little by little) milk and knead dough. It should be flexible. Put  dough into warm place and leave for 15 minutes. After this time, take dough and knead a few minutes. You should create a little loaf and put it to a baking tray. Now, leave bread to rise for about 2 hours. (I put my bread into warm, but turned off, oven.) After this time, turn on oven set to 220(C) and bake bread for 25-30 minutes. 
Take your bread out to cool on racks.  Well-baked bread, turned away, while tapping on his bottom, it seems thud. Bon apetit !




World Bread Day 2012 - 7th edition! Bake loaf of bread on October 16 and blog about it!

15 października 2012

Ciasteczka jeczmienno twarożkowe - zdrowe małe co nieco

CIASTECZKA 

JĘCZMIENNO TWAROŻKOWE




Ciasteczka, które Wam dzisiaj prezentuję, powstały w zasadzie specjalnie dla Hostelu Warszawa, z którym jakiś czas temu podjęłam współpracę. To jest taki mój pomysł na przekąski dla Gości, dostępne w hostelowej kuchni :) 
Hostel Warszawa to klimatyczne miejsce w samym centrum naszej Kochanej Stolicy. Przystępne ceny, przemiła obsługa i możliwość wypożyczenia na miejscu roweru, co jak dla mnie jest super :) Szczerze hostel Wam polecam, zwłaszcza, że jeśli dogram szczegóły, będziecie mogli popróbować przekąski z mojego bloga zupełnie za darmo w kuchence hostelu :)  A jeśli Ktoś chciałby poczuć magię tego miejsca, zapraszam serdecznie do oglądnięcia filmiku na końcu postu.  
A co do samych ciasteczek.  Są przepyszne i Mój Smyk, oprócz dzielnego pomagania, z chęcią zajadał je na obiad, śniadanie i kolacje ;) Zagościły więc na stałe i w mojej kuchni. Czegoż chcieć więcej - zdrowa przekąska do Kawki i widok uśmiechniętego Malca od rana? :) Polecam gorąco :) 




Składniki:
  • 250 g sera białego półtłustego
  • 2,5 łyżeczki cukru pudru
  • pół łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 100 ml śmietanki 30%
  • 15 dkg mąki
  • 100 g margaryny
  • 1 jajko
  • 100 g płatków pszennych jęczmiennych
  • ok. 3 łyżki brązowego cukru

Ser, cukier puder, ekstrakt waniliowy i śmietankę zmiksować w blenderze na jednolitą gładką masę. 
Mąkę, margarynę i jajko zagnieść, jak na kruche ciasto. Gdy tylko wchłonie się mąka, dodać masę serową i zagnieść na w miarę jednolitą masę. Następnie dosypać płatki jęczmienne i brązowy cukier - połączyć wszystko ze sobą znów zagniatając. 

Kłaść po łyżce ciasta na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i każdą lekko rozpłaszczyć . Piec w temperaturze 180'c około 25-35 minut(w zależności od grubości ciasta). Na ostatnie 5-7 minut pieczenia zmniejszyć temperaturę do 150'c. Ciasteczka są gotowe, gdy dość mocno się zrumienią. 
Ciastka po wyjęciu z piekarnika są miękkie - dopiero po ostygnięciu stają się chrupkie i pyszne :) Smaczności !!! 



A teraz zapraszam Was na obiecany filmik :) 


14 października 2012

Rosół z królika - niedzielny obiad inaczej

ROSÓŁ Z KRÓLIKA




Rosołek. Pyszny. Delikatny. I dla Dorosłych i dla Naszych Kochanych Milusińskich. Lekko słodkawy w smaku, ale delikatność rekompensuje zdecydowanie ten posmak. Jeśli Ktoś nie lubi. Ja - uwielbiam. Choć osobiście nie chciałam się go tknąć, bo z takich cudnych uroczych i milusińskich zwierząt. Do czasu, aż Mój Ukochany kiedyś dał mi spróbować rosołku w swoim rodzinnym domku i dopiero potem powiedział z czego ;) Teraz, gdy tylko otrzymam króliczka, gotuję rosołek dla Nas, a szczególnie dla Synka, który smak pokochał :) Polecam gorąco, bo gotuje się naprawdę prosto :) A mięsko z rosołku jest idealne do ziemniaczków na drugie danie. A więc do dzieła! 


Składniki:
  • jedno lub dwa udka z królika
  • 2-3 marchewki 
  • 1 pietruszka korzeń
  • kilkanascie gałązek natki pietruszki
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • kilka ziaren pieprzu czarnego
  • liść laurowy
  • 1 cebula
  • pieprz 
  • sól
  • przyprawa do rosołu ( lubczyk, suszone warzywa, smażona cebula, sól) 


Około 2 litrów wody zagotować, wrzucić opłukanego króliczka. Pogotować chwilkę i zebrać szumy. Wrzucić pieprz, ziele angielskie i liść laurowy. Pogotować 5 minut. Dodać obrane i pokrojone w kawałki marchew i pietruszkę. Gałązki natki pietruszki opłukać, zostawić jedną do dekoracji, związać w wiązkę i wrzucić do rosołku. Cebulę opalić nad ogniem (nadaje piękny żółty odcień) i wrzucić do zupy. Gotować na bardzo małym ogniu około 1,5 godziny. Pod koniec dodać sól, pieprz i przyprawę do rosołu lub sam lubczyk (można ją oczywiście pominąć).  Podawać z makaronem, przystrojony marchewka i pietruszką. Smaczności !! 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...