Szukaj w blogu

Google Website Translator Gadget

24 stycznia 2012

Szpinakowa rozkosz podniebienia czyli szybko i smacznie :) oraz PODZIĘKOWANIA

Na wstępie dziękuję baardzo Wszystkim, którzy oddali na mnie głos w kwalifikacjach do Konkursu Zimowe Smakowisko :) Śmiem donieść, że .... UDAŁO SIĘ :D :D (szczegóły tutaj)
I to wszystko dzięki Wam - dziękuję pięknie i kłaniam się w pas :> 
Wszystkich wobec tego zapraszam 12 lutego 2012 roku na tą Imprezę do Pałacu w Paszkówce:) 
Obiecuję przygotować same uwodzicielskie pyszności, a zapewniam, że reszta Konkurentów też już ma pomysły na smakowite dania, więc na pewno nie będzie to zła decyzja;) No i będzie można smakować pysznych domowych naleweczek...moja już dojrzewa;)
Tym, którym nie uda się dotrzeć, obiecuję relacje z Imprezy, no i oczywiście przepisy na dania, które tam zaprezentuję :) 

Szczegóły dojazdu możecie znaleźć pod tym linkiem lub na stronie Głębi Smaku - współorganizatora imprezy. 
Jeszcze raz zapraszam :) 

A już dziś polecam przepis na :

ZAPIEKANKA ZE SZPINAKU I FETY


Ta zapiekanka tak często króluje na moim stole, że aż się zdziwiłam jej brakiem na blogu ;) No, ale takie niedopatrzenie trzeba szybko nadrobić. To ona sprawiła, że pokochałam szpinak :) Robi się ją szybko i przyjemnie. Przepis pochodzi z jakiejś (zabijcie mnie - nie mam pojęcia, której, gdyż ostała mi się tylko jedna kartka) kobiecej gazetki. Oczywiście w trakcie gotowania, przeszedł pewne modyfikacje, więc można uznać go za pseudo autorski :) Zapiekanka może być serwowana zarówno jako danie główne na ciepło, jak i jako przystawka - na zimno. Mojemu Smykowi ostatnio tak na zimno zasmakowała, że z pewnością jeszcze z większą częstotliwością będzie się u mnie pojawiać :) Ale dość gadania. Zabierajmy się do pracy :) 




Składniki:
  • opakowanie gotowego surowego - nie mrożonego- ciasta francuskiego
  • opakowanie szpinaku mrożonego lub świeży - około 450 - 500g 
  • 200g sera feta
  • 3-4 ząbki czosnku
  • opcjonalnie do wyboru lub wszystkiego ;) : łyżka kwaśnej śmietany, śmietanka 18% do zup i sosów, kosteczka serka topionego naturalnego lub śmietankowego
  • pieprz
  • 4 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej
  • białko jajka rozbełtane z kilkoma kroplami wody
  • oliwa z oliwek

Na niewielkiej ilości oliwy podrumieniamy przeciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku. Wrzucamy szpinak i smażymy, mieszając, do momentu rozmrożenia (w przypadku świeżego - 3-4 minuty). Kiedy się rozmrozi, wciskamy pozostały czosnek, dodajemy gałkę muszkatołową, pieprzymy - mieszamy. Dodajemy łyżkę kwaśnej śmietany i trochę śmietanki, ewentualnie kosteczkę sera topionego i śmietanę. Mieszamy - do momentu połączenia się nabiału ze szpinakiem. Chwilkę podsmażamy. Wyłączamy. 












Naczynie żaroodporne smarujemy oliwą, nakładamy na nie połowę francuskiego ciasta. Nakłuwamy widelcem. 
Na nie wykładamy przygotowany szpinak, wyrównujemy. 
Na wierzch wysypujemy pokruszoną fetę i przykrywamy drugą połową ciasta francuskiego dociskając doki, by się połączyły. 




















Nakłuwamy wierzch widelcem. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 200'c i pieczemy 45 minut. Po 10 minutach, wyjmujemy zapiekankę i smarujemy jej wierzch niewielką ilością białka z wodą. 









Wstawiamy do piekarnika i dopiekamy na złocisto :):)


Smaczności :)))



21 stycznia 2012

BISZKOPT jakich mało - sprawdzony przepis Babci w Dniu Babci i MEGA PROŚBA.

Zwracam się do Was z prośbą - ogromniastą :) 12 lutego 2012 roku odbędzie się Zimowe Smakowisko . Wspaniała impreza w Paszkówce, której jednym z organizatorów jest Głębia Smaków. Zgłosiłam swój skromny udział w imprezie. Konkurencja do zakwalifikowania jest bardzo ostra - wszystkich Sympatyków i Czytelników mojego bloga zapraszam i proszę o oddanie głosu - czyli polubienie mojego komentarza dostępnego pod tym linkiem  - wszystko po to bym mogła zmierzyć się z profesjonalną kuchnią Pałacu. Głosy mozna oddawac do niedzieli włącznie. Liczę na Was. Z góry dziękuję za oddane głosy i zapraszam gorąco na Imprezę i mam nadzieję smakowanie moich specjałów :)

A teraz zapraszam na :

BISZKOPT BABCI IRUSI
WERSJA PODSTAWOWA



Biszkopt, który zawsze się udaje. Robiłam mnóstwo biszkoptów - ale z przepisu mojej ukochanej nieżyjącej już Babuni zawsze się udaje.To moja spuścizna, którą pielęgnuję. Dziś w dniu Babci składam Jej swój mały hołd.  Podaję wersję podstawową na dużą tortownicę. 

Składniki:

  • 5 jajek
  • szklanka cukru pudru
  • szczypta proszku do pieczenia
  • szklanka mąki krupczatki
  • płaska łyżka mąki ziemniaczanej 
  • szczypta soli
  • łyżeczka cukru waniliowego

Żółtka oddzielamy od białek - zostawiając je sobie pojedynczo w skorupkach - to nam ułatwi pracę. Mąki wraz z proszkiem do pieczenia przesiewamy do osobnej miski. Z białek ubijamy pianę, dodając szczyptę soli. Do niej, nadal ubijając, dodajemy stopniowo na przemian cukier z żółtkami (po jednym). Ubijamy do momentu, aż po masie można pisać mikserem (ręcznym) - czyli kiedy mikser zostawia nam taką śliczną falbankę z masy. Ponadto masa musi być biała - baardzo jasna - to uwaga dla wzrokowców i posiadających foodprocesory ;) Kiedy to nastąpi, wyłączamy mikser, i dodajemy delikatnie po trochu mąki, mieszając drewnianą łyżką lub łopatką tylko W JEDNĄ STRONĘ. Inaczej ciasto i piana nam siądzie. Trzeba to robić delikatnie, ale dokładnie - inaczej po upieczeniu nie wymieszana mąka zostanie nam w cieście. Ciasto wlewamy do wyłożonej pergaminem formy i wkładamy do nagrzanego na 180'c-200'c piekarnika. Ja nagrzewam swój do 200'c, a zaraz po włożeniu  ciasta zmniejszam temperaturę do 190'c. Pieczemy pół godziny pod ŻADNYM POZOREM NIE OTWIERAJĄC PIEKARNIKA przez CAŁE PÓŁGODZINY. Inaczej ciasto nam siądzie. Po półgodzinie sprawdzamy testem patyczkowym czy ciasto jest upieczone. 
Biszkopt zostawiamy w formie do całkowitego ostygnięcia. 

Smaczności :)))

20 stycznia 2012

Białych krem z brokułów czyli o miłości do Zwierciadła i jego smaków

KREM Z BROKUŁÓW
autorstwa Doroty Biały



Dzisiaj szukałam kremu z brokułów. Ile ludzi - tyle przepisów. Ale kiedy wyskoczył mi krem z brokułów ze strony Zwierciadła - od razu wiedziałam co ugotuję.  Uwielbiam kuchnię i zdjęcia Państwa Doroty i Bogdana Białych. Ich przepisy testuję już w ciemno.  Nawet na mojej, uginającej się od książek kulinarnych półeczce, dorobili się Oni osobnego segregatora z przepisami :) Prenumeruję Zwierciadło od lat i od lat zbieram. Uwielbiam to pismo i tą ekscytację, gdy przeglądam pierwsze strony nowego wydania. Przy stole to jedna z obowiązkowych pierwszych pozycji do przeczytania. Cieszy mnie wersja elektroniczna pisma, choć na pewno nie zrezygnuję z szeleszczącej przyjemności. Co papier to papier. Taka miłość i już :) To tyle o miłości zwierciadlanej ;)
A co do zupki. Przyznaję, że na początku czułam się zawiedziona smakiem. Chyba czegoś innego się spodziewałam. Ale po dodaniu do niej sera pleśniowego i migdałów nabrała ona charakteru. Być może wina leżała w tym, że Pani Dorotka nie podała dokładnego czasu gotowania. Doszłam do wniosku, że kiedy warzywa dojdą mniej więcej, zmiksuję. I chyba zrobiłam to deko za wcześnie, gdyż marchewka (o dziwo! ) okazała się najmniej miękka i czuć ją nieprzyjemnie. Ziemniaczki też mogłyby być nieco bardziej miękkie. Chyba nie uniknie się wtedy rozgotowania brokułów - czego ja właśnie chciałam. No nic. Pierwsze koty za płoty. Mimo wszystko polecam :)



Składniki :
  • 2-3 brokuły (500g)
  • 1 cebula
  • 4 średnie ziemniaki
  • 2 marchewki
  • 2 łyżki masła - u mnie ghee
  • 200g serka pleśniowego - u mnie Camembert
  • 100g płatków migdałowych
  • 1/2 litra bulionu warzywnego
  • 1 serek topiony kremowy - ja miałam tylko pół ale z dużej kostki ;)
  • 1/4 łyżeczki pieprzu
  • sól do smaku

Cebulę siekamy i podsmażamy na maśle. Dodajemy pokrojoną marchewkę. Brokuły dzielimy na różyczki. Wkładamy do rondla z podsmażoną cebulą, podlewamy bulionem i przykrywamy. Ziemniaki obrać, pokroić w drobną kostkę i dodać do zupy. W czasie gotowania płatki prażymy na suchej patelni i kroimy w kosteczkę ser pleśniowy. 
Pod koniec gotowania dodajemy do zupy serek topiony, mieszamy, zdejmujemy z ognia. Miksujemy. Podajemy w miseczkach, posypaną płatkami migdałowymi i kawałkami sera pleśniowego . Smaczności !!! :> 



19 stycznia 2012

Risotto po gwałcie

RISOTTO PO GWAŁCIE



Nie pytajcie, skąd ta nazwa... :) Risotto powstało  baaaaardzoooo dawno temu, w czasach, gdy improwizacja w kuchni z Mym Mężem, nie była codziennością, a miłą formą spędzania "randek" :> Celowo piszę "randek", gdyż w sumie potem okazało się, że na żadnej nie byłam ;) No, ale risotto, a właściwie przepis na nie, się zachował, gdyż wtedy tak nam zasmakowało, że zapisałam je w swoim starym wysłużonym kajeciku... . Dzisiaj przeglądałam go i z sentymentem spojrzałam na zapis. Hm...A może by tak ... Kiełbaska jest, cebulka też... :) No i dzięki temu nieco wspomnień znów mogę zasmakować :) Mężuś będzie miał niespodziankę, jak wróci z pracy. Mój Smyk skosztuje go niebawem, a Wam szczerze je polecam, gdyż całość przygotowania zajmuje dosłownie chwilkę. Potem tylko trzeba poczekać, aż ryż wchłonie bulion. I na koniec ten nietypowy dodatek do ryżu w postaci żółtego sera... I niebo w gębie gotowe... A jak się tym można karmić.... Mmmmmmmm ;)


Składniki:
  • laska kiełbasy grillowej bądź toruńskiej, podwaweskiej - dobrej smakowo
  • cebula
  • 2 pomidorki
  • pół papryki
  • szklanka ryżu
  • 2 szklanki bulionu - może być 2 szklanki wody + 1,5 kostki rosołowej
  • ketchup
  • przecier pomidorowy
  • ser żółty - u mnie akurat Edamski był w lodówce - około 200g
  • bazylia
  • oregano
  • majeranek
  • sól
  • pieprz
  • olej, oliwa
Cebulkę drobno pokrojoną zeszklić na niewielkiej ilości oliwy. Kiełbasę obrać ze skórki, pokroić w drobną kostkę, dodać do cebuli i razem przesmażyć do wytopienia. Paprykę pokroić w kosteczkę. Pomidory sparzyć,  obrać, pokroić w drobną kostkę. Wrzucić warzywa do kiełbasy, chwilkę razem podsmażyć. Posolić delikatnie, popieprzyć, dodać bazylię, oregano i majeranek. Wymieszać. Dodać ryż, zamieszać, zalać bulionem. Dodać około 2-3 łyżek ketchupu i 2-3 łyżeczki przecieru pomidorowego. Wymieszać. Dusić na małym ogniu pod przykryciem do momentu wchłonięcia przez ryż bulionu. Co jakiś czas zamieszać. Gdyby po tym czasie ryż był jeszcze lekko twardawy, dolać odrobinę wody i poczekać, aż ją wchłonie i zmięknie. Na gotowy, poukładać plasterki żółtego sera i zapiekać pod przykryciem, aż całkiem się rozpuści. Zamieszać i podawać :) Rozkosz podniebienia gwarantowana :) Smaczności :> 


18 stycznia 2012

Marchwianka z porem czyli smakowitości dla Małych Milusińskich i Dorosłych Małych Dzieci ;)

MARCHWIANKA KAZIKA
CZYLI
ZUPKA MARCHEWKOWA Z POREM



Dziś post wprost spod chochli. Zupka właśnie stygnie dla Mojego Małego Brzdąca, który zalicza dopołudniową drzemkę. W środy zawsze gotuję tylko z myślą o Nim, przy okazji zjadając jego obiadki - Mąż pracuje cały dzień, więc ewentualnie w czwartki próbuje takich pyszności. Dla mnie to zdrowa kuchnia, gdyż staramy się nie dodawać ostatnio żadnych ulepszaczy - tylko zioła, pieprz i sól. Nie wiemy od czego Malec dostaje wysypki raz na jakiś czas, więc gotujemy i obserwujemy. Ta zupka to mój wynalazek i już mi smakuje. Jak Synuś popróbuję to dam Wam znać czy i jemu ;) Myślę, że taka marchwianka jest pyszną zupką dla Każdego - nie tylko dla Naszych Małych Pociech. A teraz szybko przepis, zanim Smyk wstanie. 


Składniki:
  • 6 niedużych marchewek
  • 10 cm kawałek pora -zielona część
  • 5 ziarenek pieprzu
  • 1 ziele angielskie
  • łyżeczka przyprawy włoskiej 
  • dwie łyżki sklarowanego masła
  • liść laurowy
  • 25g serka topionego - naturalny bądź śmietankowy
  • szczypta mielonego imbiru
  • sól
  • pieprz mielony - odrobina do smaku
  • odrobina siekanej natki pietruszki

Masło rozpuszczamy, wrzucamy pokrojonego w plasterki podzielone na 4 pora i szklimy. Dwie marchewki kroimy w plasterki i dorzucamy do pora mieszamy. Pozostałe marchewki trzemy na tarce na dużych oczkach i dodajemy do szklących się. Jeśli gotujemy dla Malca mającego mało ząbków możemy wszystkie marchewki zetrzeć. Mój uwielbia gryźć, stąd te dwie w plasterki. Zalewamy wodą do przykrycia warzyw, mieszamy, i dolewamy jeszcze około centymetr wody. Mieszamy, dodajemy pieprz ziarnisty, ziele angielskie, listka laurowego, łyżeczkę przyprawy  włoskiej i odrobinę soli. Gotujemy na wolnym ogniu, pod przykryciem,  około 15 minut - do momentu, aż marchewki w plasterkach zmiękną. Odkrywamy, dodajemy serek topiony - najlepiej w małych kawałeczkach , i mieszamy do momentu, aż się rozpuści. Pieprzymy i solimy do smaku, oraz dodajemy szczyptę (no chyba, że robimy zupkę dla siebie i lubimy jego smak, to ciut więcej) imbiru. Zarzucamy natką pietruszki. I wyłączamy. Smaczności !! :) 


Smyk wstał, zanim post został opublikowany, więc śmiem donieść, że smakowała mu bardzo - zjadł całą powyżej prezentowaną miseczkę :)





17 stycznia 2012

Ciasteczka ryżowe jak pierniczki czyli bezglutenowe smakowitości dla Małych i Dużych

BEZGLUTENOWE PIERNICZKI 
LUB INACZEJ
CHRUPIĄCE CIASTECZKA RYŻOWE 


Moja Mamusia średnio toleruje gluten. Dlatego w czasie poszukiwań ciasteczek dla każdego, w moim domku na okres Świąt, znalazłam też te "bezglutenowe pierniczki wigilijne";) Jak dla mnie bardziej przypominają po prostu ciasteczka ryżowe. Robi się je z kleiku ryżowego dla Maluszków. Mój Synuś kleiku nie lubi, za to ciasteczka wcinał z wielkim apetytem. Dlatego na pewno zagoszczą w moim domu nie jeden raz jako przekąska dla Maluszka. Myślę, że niejedna Mama ucieszy się z takiego drugiego śniadanka do łapki na spacerze :) Przepis pochodzi z broszurki wydanej przez Biedronkę "Inspiracje na Święta" z zeszłego Roku :) Cudna zima przyszła, iście Świąteczna, więc czemu nie dodać nieco magii :> 

10 stycznia 2012

Domowa lemoniada :) zdrowo i smacznie :>

DOMOWA LEMONIADA


Czasami zdarza mi się pokroić cytrynę dla gości, a ona zostanie. Co zrobić z taką lekko - czasem bardziej niż lekko - zeschniętą cytryną?? A no LEMONIADĘ :D Taką prawdziwą, pachnącą cytryną i nią smakującą :> Przepis wymyśliłam sama, ot taka improwizacja kuchenna. Pewnie każdy z Was ma swój na taką domową lemoniadę, ale dzielę się nim z Wami, bo nóż widelec Ktoś będzie szukał inspiracji ?? :> 



Składniki na dzbanek : 
  • 3/4 cytryny 
  • 9 łyżeczek kopiatych cukru
  • 1 łyżeczka kwasku cytrynowego
  • 5-6 listków mięty - mogą być suszone :)
  • woda
  • lód


Do dzbanka wrzucamy cytrynę pokrojoną w plastry, razem z łupką. Dodajemy cukier, kwasek, liście mięty. Zalewamy gotującą się wodą i mieszamy do rozpuszczenia się cukru. Przykrywamy i zostawiamy do ostygnięcia. Po 10 minutach dokładamy lodu - około 4 kostek. I zostawiamy do całkowitego ostygnięcia. Najlepiej smakuje schłodzona w lodówce z lodem :) Smacznosci !! :> 





Słodkości dla Diabetyków : ciasto makowe

CIASTO MAKOWE 
z pomarańczami
(wersja Świąteczna)


To bardzo proste ciasto powstało również w ramach świątecznych wypieków. Podaje jednak na nie przepis teraz, gdyż ma ono kilka wersji. W oryginalnej  jest to ciasto makowe z jabłkami. Myślę, że w niej jest najpyszniejsze, gdyż prawdopodobnie bardziej wilgne, niż w mojej dopuszczalnej wersji z pomarańczami. Jednak Boże Narodzenie kojarzy mi się zawsze z pomarańczami - oczekiwanym prezentem pod choinkę, gdy byłam małą dziewczynką. Nie wyobrażałam sobie, więc by zrobić go z powszechnym jabłkiem ;) Poniżej podaje jednak wersję oryginalną wprost z książki "Wypieki dla Diabetyków" - zaznaczając, w którym momencie należy dodać jabłka :) Ciasto naprawdę jest pyszne i chętnie zrobię je nie tylko dla Mojego Taty, ale i dla nas. Zwłaszcza, że bardzo smakowało Mojemu Synkowi - zajadał się nim z przyjemnością - a jemu za wiele cukru też nie służy :) Ponieważ to słodkość dla Diabetyków, pod przepisem podaję dokładne zestawienie wymienników węglowodanowych i głównych składników odżywczych, z myślą o chorych na cukrzycę typu 1, za autorkami książki - Brittą Macho i Tiną Schlag. 



Składniki tortownica śr.24- około 12 porcji: 
  • 3 jajka
  • 50g margaryny
  • 50 ml oleju rzepakowego
  • 80 gr cukru 
  • 100 g maki pełnoziarnistej pszennej
  • 100g zmielonego maku
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • sól
  • 2 pomarańcze 
  • 1 łyżka niskosłodzonego dżemu morelowego
  • tłuszcz i mąka lub papier do wyłożenia formy
Jajka umyć, oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć z margaryną, olejem i cukrem na puszystą masę. Mąkę wymieszać z makiem, cynamonem i proszkiem do pieczenia. Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli i partiami dodawać do masy żółtkowej na przemian z mąką. 
Gotowe ciasto przełożyć do natłuszczonej i wysypanej mąką tortownicy - ja dodatkowo na spód położyłam papier do pieczenia. 
Piec około 45 minut w temperaturze 180'c - NIE NAGRZEWAĆ WCZEŚNIEJ PIEKARNIKA.  Przed wyjęciem sprawdzić patyczkiem czy ciasto jest upieczone. 
Jeszcze ciepłe ciasto posmarować podgrzanym dżemem morelowym. 
Następnie ułożyć na nim plastry pomarańczy - obierzmy je z białej błonki, która jest gorzka. 

W wersji nieświątecznej potrzebne nam będą 4 jabłka, zamiast pomarańczy: 
Jabłka myjemy, obieramy i kroimy na połówki. Wycinamy gniazda nasienne. Każdą cząstkę nacinamy w 3 częściach i rozkładamy na NIEUPIECZONYM jeszcze cieście. Wstawiamy do piekarnika. I tu podobnie, po upieczeniu, jeszcze ciepłe, smarujemy podgrzanym dżemem morelowym. 

Smaczności !! :)

wartości odżywcze                                   w 100g                                 w sztuce (100g)                                                           
wartość kaloryczna                          887kJ/ 212 kcal                   887 kJ / 212 kcal                                                             
białko                                                          4,7 g                                          4,7 g                                                                                   
węglowodany                                         18,7 g                                        18,7 g                                                                                
tłuszcze                                                       13,2 g                                        13,2 g                                                                                
wymienniki węglowodanowe         1,9 WW                                     1,9 WW                                                                            
cholesterol                                                62,1 mg                                      62,1 mg                                                                          



5 stycznia 2012

Co można wykombinować z resztek po różnych sałatkach czyli Pyszna sałatka z Surimii i Wingron

SYLWESTROWA SAŁATKA
 Z SURIMII I WINOGRON



Podczas tworzenia Sylwestrowych smaków zostało mi mnóstwo "śmieci"... Z sałatki z krewetkami pół opakowania rozmrożonego surimii i pół puszki kukurydzy, z koreczków mały pokrojony już w kawałki serek pleśniowy, kilka kawałeczków ogórka kiszonego, jakieś zabłąkane oliwki (potem okazało się, ze miały być do martinii :P ale co tam! ). Popatrzyłam na te "cuda" i nie wiele myśląc zaczęłam tworzyć. Sałatka wyszła naprawdę pyszna - w sumie pewnie bez okazji, tak bym nie połączyła smaków ;) Z przyjemnością ją publikuję i zapisuję przepis także da siebie, póki pamiętam, by powtórzyć to dzieło przy okazji chęci na Owocki Morza :) W przeciwieństwie do Sałatki z Owocami Morza ta nieco bardziej na ostro, a winogrona dają jej tylko delikatny posmak słodyczy :) 
Z przyjemnością dodaję do Akcji Domi i Loriel i Franky :) 

Sałatkę zgłaszam także do Konkursu Firmy Neoflam w kategorii Sałatkowe Inspiracje  :) 


Składniki na małą dość głęboką miseczkę :
(taką jak widać na zdjęciach - porcja dla 2-4 osób)

  • pół opakowania surimii - ok. 150g
  • gruby plaster sera pleśniowego dojrzewającego - taki "Valbon" np
  • pół puszki kukurydzy
  • 10 winogron ciemnych
  • 10-12 oliwek z pastą paprykową
  • cała nieduża cebula
  • pół - może nawet mniej ogórka kiszonego
  • 1-2 łyżki majonezu
  • pół łyżeczki musztardy (opcjonalnie)
  • pieprz
  • sól
Surimii, ser, cebulkę, ogórek kiszony kroimy w niedużą kosteczkę. Oliwki i winogrono w krążki. Dorzucamy kukurydzę, majonez, musztardę, solimy, pieprzymy  do smaku. Mieszamy całość i próbujemy :)   Świetnie komponuje się z szampanem i Martini ze Spritem :) Smaczności !!! :>




4 stycznia 2012

Tort dla Maluszka : ROCZEK i Ciuchcia :)

TORT CIUCHCIA



Tak jak pisałam już dzisiaj, wczoraj Mój Ukochany Synuś skończył ROCZEK :) No a, że roczek ma się raz w życiu ;) zjechała się cała Rodzinka, by oglądać dmuchanie. Ostatecznie Mama z Tatą świeczkę zdmuchnęli ratując paluszki Smyka od poparzenia ;), ale za to na jakim torcie ;) Wprawdzie Chrzestny stwierdził, że to auto, a Dziadzio, że traktor... czym mnie nieco załamali... No, ale tort wywołał ogólne : "Och!", gdy go wniosłam, więc wnioskuję, że było na co popatrzeć :) Tort wbrew pozorom, jest prosty do zrobienia :) Najbardziej skomplikowana czynność to wymodelowanie masy z marschmallow, tak aby przypominała ciuchcie ;) Przepis na torcik jest autorski - jedynie masy zaczerpnęłam z Tortu Kapelusznika (w oryginalnych proporcjach co na Słodko i Wytrawnie ), gdyż są bardzo trwałe i dobrze się modelują. Tort smakuje owocowo-czekoladowo - nie jest za słodki - gościom bardzo smakował, a dostawali godne porcje ;). Nawet naprawdę słodka masa z marschmallow świetnie się w nim komponuje:) Bo ta masa jest jadalna ! Przepis na nią znalazłam u Dorotki z Moje Wypieki - jej tort wyszedł baaardzo profesjonalnie :). U niej możecie zobaczyć, co można jeszcze stworzyć z tej masy i jakie piękności. Ja niestety nigdzie nie mogłam dostać barwników spożywczych, dlatego Lokomotywa jest biała, ale myślę, że efekt i tak wyszedł super - biorąc pod uwagę moje niezbyt profesjonalne zdolności plastyczne ;)
Co do uwag : masa z marschmallow jakoś szybko wysycha, więc warto mieć w głowie przemyślane elementy konstrukcji i nie wałkować jej całej, tylko zostawić trochę na elementy, które będą doklejone, tak żeby szybko nam przywarły do całego płatu, a samego płatu nie podsypywać za dużą ilością mąki ziemniaczanej. No i niestety tort musi się naprawdę mocno schłodzić, gdyż mój nie zdążył zastygnąć tak dobrze, jak Tort Kapelusznika, i niestety kiepsko się kroił. Tragedii wielkiej nie było, ale się nagimnastykowałam;) Myślę, że to dlatego, że nakładałam masę wierzchnią na lekko tylko schłodzoną masę czekoladową i robiłam to zbyt długo modelując tort, zdążył się ocieplić i już do wieczora nie zastygł dobrze.  Za to na następny dzień zastygł idealnie i kroił się super. Więc moja rada jest taka : zróbmy torcik dzień wcześniej :)
No a teraz czas na przepis :) Biszkopt to sprawdzony przepis rodzinny - mojej Babci Irusi - zawsze się udaje :) 



Składniki:

biszkopt - forma 20 x 30 cm: 
  • 8 jajek
  • czubata szklanka cukru pudru
  • szczypta proszku do pieczenia
  • półtorej szklanki mąki krupczatki
  • płaska łyżka mąki ziemniaczanej 
  • szczypta soli
  • półtorej łyżeczki cukru waniliowego
masa z białej czekolady :

  • 300g białej czekolady
  • pół litra śmietany 36% (nie śmietanki!! ) - musi być mocno schłodzona ! doba w lodówce lub godzina w zamrażalniku - taka na granicy zmrożenia
  • 90 ml mleka
masa z ciemnej czekolady:
  • 200g mlecznej czekolady
  • 100g gorzkiej czekolady
  • pół litra  śmietany  36% (nie śmietanki!! ) - musi być mocno schłodzona ! doba w lodówce lub godzina w zamrażalniku - taka na granicy zmrożenia
  • 90 ml mleka
masa z marschmallow
  • 400g pianki marschmallow
  • kilogram cukru pudru 
  • 3 łyżki wody
ponadto:
  • słoiczek niskosłodzonego dżemu morelowego
  • dwa pomarańcze
  • pisaki lukrowe do dekoracji ciast
  • świeczka ;)

Najpierw pieczemy Biszkopt :

Żółtka oddzielamy od białek - zostawiając je sobie pojedynczo w skorupkach - to nam ułatwi pracę. Mąki wraz z proszkiem do pieczenia przesiewamy do osobnej miski. Z białek ubijamy pianę, dodając szczyptę soli. Do niej, nadal ubijając, dodajemy stopniowo na przemian cukier z żółtkami (po jednym). Ubijamy do momentu, aż po masie można pisać mikserem (ręcznym) - czyli kiedy mikser zostawia nam taką śliczną falbankę z masy. Ponadto masa musi być biała - baardzo jasna - to uwaga dla wzrokowców i posiadających foodprocesory ;) Kiedy to nastąpi, wyłączamy mikser, i dodajemy delikatnie po trochu mąki, mieszając drewnianą łyżką lub łopatką tylko W JEDNĄ STRONĘ. Inaczej ciasto i piana nam siądzie. Trzeba to robić delikatnie, ale dokładnie - inaczej po upieczeniu nie wymieszana mąka zostanie nam w cieście. Ciasto wlewamy do wyłożonej pergaminem formy i wkładamy do nagrzanego na 180'c-200'c piekarnika. Ja nagrzewam swój do 200'c, a zaraz po włożeniu  ciasta zmniejszam temperaturę do 190'c. Pieczemy pół godziny pod ŻADNYM POZOREM NIE OTWIERAJĄC PIEKARNNIKA przez CAŁE PÓŁGODZINY. Inaczej ciasto nam siądzie. Po półgodzinie sprawdzamy testem patyczkowym czy ciasto jest upieczone. 
Biszkopt zostawiamy w formie do całkowitego ostygnięcia. 
Dobrze jest sobie go upiec zatem troszeczkę wcześniej - ja piekłam późnym wieczorem dzień wcześniej. 

Schłodzony biszkopt dzielimy na trzy płaty - najlepiej ostrym długim nożem lub grubą nicią. 
Najniższą warstwę smarujemy dżemem morelowym, nakładamy środkową lekko dociskając. Zostawiamy, aby biszkopt nasiąkł nam dżemem. 

Zabieramy się za masy. Białą czekoladę łamiemy i zalewamy gorącym mlekiem. Rozpuszczamy ją, podgrzewając i mieszając. Studzimy - można wstawić garnek do zimnej wody, ale mieszajmy co jakiś czas, i monitorujmy jej temperaturę - masa ma być chłodna, ale nie zastygnięta.
W osobnym naczyniu łamiemy mleczną i gorzką czekoladę. Zalewamy je gorącym mlekiem i również rozpuszczamy mieszając. Chłodzimy - technika może być podobna. 
Podczas studzenia się mas, obieramy pomarańcze - również z białych błon - i kroimy w  niezbyt grube plastry. 
Pół litra śmietany 36% ubijamy na sztywno i mieszamy z białą czekoladą. 

Na biszkopty sklejone dżemem nakładamy mniej więcej 1/3 białej masy rozsmarowując. Na wierzchu układamy plastry pomarańczy zostawiając 4 do dekoracji. Przykrywamy je niewielką ilością białej masy. Nakładamy górę biszkoptu lekko dociskając. Wstawiamy biszkopt na moment do lodówki. 
W tym czasie ubijamy na sztywno drugie pół litra śmietany  36%  i mieszamy z kakaowymi czekoladami. 

Wyjmujemy biszkopt. I zaczynamy misterną konstrukcję ;) Mniej więcej w 3/4 szerokości kroimy biszkopt wzdłuż ( patrz rysunek obok - niestety za późno wpadłam na to by robić zdjęcia krok po kroku stąd posiłkuję się szkicami w tym momencie ;) ) .  Przekładamy grubą część na talerz, lub elegancką paterę. Cieńszą część dzielimy tak jak na rysunku - długość prostokącików to szerokość naszej podstawy biszkoptowej ciuchci. 




Smarujemy grubszą część mniej więcej 3/4 pozostałej białej masą z wszystkich stron.  Układamy na niej prostokąty i kwadrat, jak widać na rysunku obok. Smarujemy górę ciuchci białą masą - jeśli nam zostanie to maziamy też komin;)









Następnie całość misternej konstrukcji smarujemy masą brązową - z ciemnych czekolad. Modelujemy przy tym kształt naszej ciuchci. Powinna po zakończeniu wyglądać mniej więcej tak,  jak poniżej :> 




Tak przygotowany torcik wkładamy do lodówki i chłodzimy. W tym czasie zabieramy się za masę z pianek marshmallow. 
Białą piankę rozpuszczamy w kąpieli wodnej z 3 łyżkami wody (w tym momencie można dodać barwników spożywczych). [Ja kupiłam pianki pół na pół - różowo białe - trochę mi zeszło zanim je podzieliłam na pół i uzbierałam 400g białych. Polecam kupić mieszankę w kolorach lub same białe ;)Mniej stresu gwarantowane. ] Dodajemy połowę cukru pudru, mieszamy. Zdejmujemy całość z kąpieli wodnej, dodajemy resztę cukru pudru i zagniatamy. Masa bardzo, ale to bardzo się lepi, ale podczas zagniatania będzie coraz bardziej elastyczna i w końcu - osiągnie konsystencję twardej plasteliny- choć dla mnie przypominała raczej miekką modelinę i wtedy dobrze jest skończyć zagniatanie. Jest to moment krytyczny - uprzedzam wszystkich niecierpliwców ;) Gotową masę podzielmy sobie na mniej więcej 1/3 i 2/3. Ta mniejszą przykryjcie ścierką -  nie wyschnie tak szybko. Ja tego nie zrobiłam i żałuję. Większą  rozwałkowujemy naprawdę cienko, podsypując bardzo niedużo  mąką ziemniaczaną, by się nie kleiła do stolnicy i do wałka (nadmiar mąki można z łatwością usunąć pędzelkiem). Wycinamy szklanką otwór w płacie na komin i  nakładamy na gotowy tort. Leciutko dociskamy i modelujemy, by masa nam dobrze przylegała. To najtrudniejsze zadanie. Z pozostałej masy odcinamy kawałek, wałkujemy i oblepiamy komin. U góry jego, do środka wkładamy kółko, nacinamy je w środku i wsuwamy świeczkę;) Naokoło kominu układamy kuleczki z masy. Wycinamy też przód pociągu, formujemy szprychy i resztę widocznych elementów ;) Koła robimy z 4 plastrów pomarańczy - przyklejamy je na kuleczkach z masy. Następnie lukrowymi pisakami rysujemy okna, zaznaczamy przód, koła i co nam w duszy gra;) 
Gotowy tort DOBRZE schładzamy.  Poniżej można obejrzeć torcik z wszystkich stron. 
Pozostaje dmuchanie i delektowanie się smakiem :) Smaczności !!! 






Mojemu Jubilatowi jak widać torcik baaardzooo smakował - swojego kawałka nie zmucił, ale ile było radości :D 




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...