Szukaj w blogu

Google Website Translator Gadget

31 października 2011

Sernik dla leniwych :)

BŁYSKAWICZNY  GOTOWANY 
SERNIK 



Sernik dla leniwych. Lub dla tych, którzy mają akurat mało czasu, mieszkający w lodówce ser  i paczkę herbatników. Albo dla tych, którzy nie znoszą piec ciast, ale "palnęli", że zrobią wyjątek i ciasto upieką dla pewnych gości... . Słowem - sernik marzenie dla każdej Pani Domu :) W niczym nie ustępuje sernikom pieczonym dzielnie kilka godzin, które zresztą uwielbiam. Skąd zatem taki "kaprys" ?
Miałam taką ochotę na sernik w niedzielę. Miał być na zimno, z pewnej cudnej książeczki, którą ostatnio dostałam... . Tyle, że jak się już z wszystkim ogarnęłam, to do zaplanowanego wyjścia z domu pozostała mi godzina. Znalazłam więc ten przepis u Wiedźmy (może to wcale nie zbieg okoliczności, a magia jakaś ;) ) i nie wiele myśląc skusiłam się. I NIE ŻAŁUJĘ :)
Robiłam go z połowy porcji, gdyż w mojej lodówce mieszkało tylko pół kilo sera,  a na półce mała paczka herbatników. Wyszło go akurat na małą keksówkę. Boki wyłożyłam folią spożywczą, aby lepiej się go wyjmowało, ale jeśli będziecie robić go w normalnej brytfannie, to nie ma takiej potrzeby, gdyż ślicznie od niej odchodzi. Polecam po wystudzeniu schłodzić go przez chwilę w lodówce. Chyba, że nie będziecie takimi łasuchami jak ja, i dacie mu się spokojnie zawiązać np. przez noc :) Mój po szybkim wyciągnięciu pięknie zaczął po paru minutach pękać przez środek... ;) Ale i tak do porannej "kawy" był pycha :)




Składniki:
  • 1 kg sera białego - wiaderkowy jest w sam raz :)
  • szklanka cukru
  • 250g margaryny lub masła
  • cukier waniliowy
  • cztery jajka
  • pół szklanki mleka
  • duży budyń waniliowy
  • bakalie według uznania - u mnie rodzynki i skórka pomarańczowa
  • herbatniki - ja użyłam mini herbatniczków z czekoladą - sernik ma w ten sposób jakby dodatkową polewę :)
Blachę wykładamy połową herbatników. Ja wyłożyłam swoje czekoladą do dołu:) 
Jajka rozbijamy, oddzielamy żółtka od białek. Z białek  ubijamy pianę, a żółtka łączymy z serem. 
Stawiamy garnek na palniku. Roztapiamy tłuszcz, wsypujemy cukier i cukier waniliowy- mieszamy. Dodajemy ser z żółtkami i również mieszamy do gładkiej masy. Gotujemy chwilkę - ja gotowałam jakieś 3-4 minuty. W tym czasie rozrabiamy budyń z mlekiem. Następnie wrzucamy bakalie i wlewamy budyń, mieszamy całość. Gotujemy 3 minuty. Dodajemy pianę z białek i gotujemy kolejne 3 minuty cały czas mieszając - masa zgęstnieje. Na wyłożone na blasze herbatniki wylewamy masę serową. Na wierzchu układamy kolejną warstwę herbatników. Zostawiamy do całkowitego wystygnięcie i zawiązania się masy. Po wystygnięciu można włożyć go do lodówki na co najmniej godzinkę. 



WARIANTY DLA TYCH MNIEJ LENIWYCH ;) :

Zamiast herbatników można masę wylewać na upieczony wcześniej kruchy spód lub biszkopt. A na wierzch przygotować polewę czekoladową. Lub w innej wersji można przekładać cienkimi warstwami masy wafle :) 

Smaczności !! :) 



Czerwono mi :) buraczki na ciepło

BURACZKI ZASMAŻANE




Post ten jest w sumie chyba bardziej dla mnie. Bardzo lubię buraczki zasmażane. Zwłaszcza do mielonych kotlecików. Pomimo, iż przepis na nie jest bajecznie prosty, prawie zawsze dzwonię do Mojej Mamusi i upewniam się, że tak należy je zrobić ;) Dlatego dziś dla wszystkich i dla mnie też to prościutkie danie, które robi się pięć minut, jeśli ma się już gotowane buraczki z barszczu. Smaki dzieciństwa - tak na początek :) w ramach Kuchni Retro :) 


SKŁADNIKI:
  • gotowane buraczki - mogą być z barszczu
  • masełko -w zależności od ilości buraczków około 1-2 łyżki
  • pieprz
  • sól

Buraczki zcieramy na tarce na miałko (na tej części do ścierania ziemniaków na placki ziemniaczane). Masło rozpuszczamy, wrzucamy buraczki, smażymy mieszając. Solimy i pieprzymy do smaku. Gdy buraczki wchłoną masełko, wyłączamy. Podajemy na ciepło. I ....już :) Smaczności ! 





30 października 2011

TĘCZA SMAKÓW czyli Konkurs Kulinarny panti

Kochani !

Myślałam, myślałam i wymyśliłam :P Wszak pomysł na akcję kulinarną tłuk mi się po głowie już od jakiegoś czasu. Olśnienie przyszło jednak nie dawno. 

A więc stało się : 

Ogłaszam Wszem i Wobec AKCJĘ KULINARNĄ 

TĘCZA   SMAKÓW



Akcja ta będzie mieć charakter KONKURSU :) 

Zasady są proste: 
Tęcza ma 6 kolorów - w zasadzie 7, ale skupmy się na 6 :
czerwony
pomarańczowy
żółty
zielony
niebieski
fioletowy. 

Paleta barw naszych talerzy zaś nie zna granic. Dania nie tylko cudnie smakują, ale przecież cieszą również oczy. To wzrok sprawia, że ślinka cieknie nam do ust. Przeważnie jednak są bajecznie kolorowe. Czy potrafimy jednak stworzyć pyszne, smakowie danie tylko w jednym kolorze?? 

Zapraszam Wszystkich do Zabawy. 
Stwórzmy wspólnie dania z palety barw tęczy. 

Dania muszą mieć jednak JEDEN wybrany kolor: 
w całości muszą być czerwone, pomarańczowe, żółte, zielone, niebieskie lub fioletowe.

Akcja będzie prowadzona równolegle na Mikserze i Durszlaku. 
Przesyłajcie zatem swoje propozycje tam lub ewentualnie dodajcie je tutaj w komentarzu.
W tytule lub w samym poście zaznaczcie do której kategorii koloru danie ma należeć. 
Odnośnik do akcji wklejcie zaś w jego treści.

Zabawa trwa od 3 listopada do 3 grudnia 2011 roku włącznie 
czyli do godziny 23:59 ;)

6 grudnia 2011 roku
Z pośród wszystkich nadesłanych propozycji KOMISJA w składzie panti i Jej Mąż ;) wybierze najciekawszą propozycję dania z każdego koloru i nagrodzi małymi upominkami kulinarnymi. 
Zaś spośród wszystkich pozostałych Moja Latorośl wylosuje jedną nagrodę pocieszenia. 

Konkurs jest konkursem, ale że jest to akcja to i ja będę się tu zmagać wspólnie z Wami z wyzwaniem. Oczywiście moje przepisy nie biorą udziału w konkursie ;)

Czekam niecierpliwie na wasze propozycje :)






Kod należy skopiować i wstawić na swoją stronę.
Tęcza Smaków
TĘCZA SMAKÓW

29 października 2011

Amore barszcz czerwony :)

KLASYCZNY 
BARSZCZ CZERWONY ZABIELANY 
NA WARZYWACH





Kocham Barszcz Czerwony miłością najczystszą. KAŻDY. Po prostu każdy. To moja ukochana zupa. Mogłabym go jeść codziennie i by mi się nie znudził. Zwłaszcza, że ma tyle wersji, że nie można się z nim nudzić. Najbardziej kocham ten Wigilijny. Ale taki jadam raz w roku. Czasem, gdy któryś przypomina jego smak psuję go, bo Wigilijny może być tylko w Wigilie. 
Zabielany barszczyk czerwony na warzywkach najbardziej lubię z gotowanymi całymi ziemniakami w środku zupki. Piszę to szczególnie podkreślając, gdyż w domu u mojego Męża jada się go z tłuczonymi ziemniakami podawanymi osobno. Ale równie dobrze smakuje on z gotowanym jajkiem. Cóż ja się będę rozwodzić - po prostu POEZJA :D


Składniki:
  • około kilogram buraków
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • natka pietruszki - kilka gałązek
  • koncentrat barszczu czerwonego - ja dodaje zawsze KRAKUS :) ale może być kiszony
  • sok z cytryny
  • ocet
  • łyżeczka cukru
  • ząbek czosnku
  • pieprz ziarnisty -6-7 ziarenek
  • liść laurowy
  • ziele angielskie
  • 2 łyżki vegety
  • pieprz 
  • ząbek czosnku
  • mąka około 2 łyżki
  • mleko odrobina
  • śmietana  około 2 łyżki
  • opcjonalnie można dodać kawałek selera

Buraczki obieramy ze skóry, kroimy w ćwiartki, wrzucamy do garnka. Marchew i pietruszkę (ewentualnie seler) również, przekrawamy na pół i dodajemy do buraków. Całość zalewamy zimną wodą do przykrycia się warzyw - ewentualnie nieco ponad nimi gdy chcemy więcej zupki - i włączamy palnik na mały ogień. Dodajemy ząbek czosnku, pieprz ziarnisty, ziele angielskie, liść laurowy, vegetę i natkę pietruszki przewiązaną nitką. Gotujemy na wolnym ogniu do miękkości warzyw. Kiedy warzywa zmiękną dolewamy koncentrat barszczu czerwonego. Ciężko mi określić ile - ja robię to na oko, aby barszcz miał piękny kolor i smakował bardzo buraczanie. Schodzi mi zwykle 3/4 butelki. Należy uważać, jeśli używamy barszczu kwaszonego - dodajmy tyle, ile zniesie nasze podniebienie;) Jeśli pozostajemy przy Krakusie, zakwaszamy barszcz sokiem z cytryny lub octem. Ja wolę sok, gdyż zachowuje  dodatkowo kolor barszczu. I tu też kierujemy się swoim podniebieniem :) Dosypujemy łyżeczkę cukru i doprawiamy do smaku pieprzem i ewentualnie solą. W kubeczku wrzucamy mąkę, zalewamy ją odrobiną mleka i dobrze rozwiercamy. Gdy znikną grudki, dodajemy kwaśną śmietanę i znów rozwiercamy. Wlewamy do kubeczka odrobinę barszczu - rozwiercamy szybko. Zawiesinę wlewamy do garnka cały czas mieszając, by barszcz nam się nie zważył. Mocno podgrzewamy - gdyby po zawrzeniu barszczyk stracił kolor  - ratujemy go koncentratem ;) Podajemy z ziemniakami, jajkiem lub chlebem :) Smaczności ! :)


28 października 2011

Zapiekanka makaronowa czyli wspólne pichcenie

ZAPIEKANKA MAKARONOWA
 Z SZYNKĄ I BESZAMELEM



Zapiekanka powstała w ramach wspólnego pichcenia mojego i Domi :) Ja zapragnęłam zapiekanki i makaronu, Domi znalazła przepis w książce "Makaron. Zwykły, niezwykły i typowo włoski" zakupionej przez nią w Lidlu ostatnio.  Podała mi też przepis na sos beszamel jej Mamy. Ucieszyłam się, że może odczaruję go, bo ni jak nie umiem go zrobić... . No i się zaczęło. Pod górkę mi szło to gotowanie wczoraj,oj pod górkę. Najpierw na całym osiedlu nie uświadczysz szynki gotowanej...Będzie wiejska... . Potem ten beszamel... . Domi podała mi proporcje na dużą porcję tego sosiku. W przepisie na zapiekankę potrzeba było połowę. Mówiłam już, że nie lubię przepisów aptekarskich prawda? Że wolę typu "dwie łyżki".. Eh, wyciągnęłam wagę kuchenną po mojej babuni, i odmierzać dzielnie zaczęłam. Chyba za prędka jestem..Pierwszy "beszamel" wyszedł mi grudkowatym czymś co bynajmniej sosu nie przypominało... . Zbytnio nie zdziwiona efektem całość wyrzuciłam. Na szczęście mleka, masła i mąki u mnie w domu nie brakuje, więc dzielnie zaczęłam od początku. Na to wszystko nadszedł Mój Mąż (głodny pracujący Mąż, a tu obiad w proszku)... . W chwili usypiania przeze mnie Brzdąca przepis przeczytał. Potem zdziwił się bardzo, gdy usłyszał, że to druga próba. Jak można zepsuć beszamel...? MOŻNA. Popatrzył na mnie, na mą wagę i...  Ja wiem, że stara klasyczna waga kuchenna to żadna technologia, no ale co ja poradzę, że taka zaoferowana byłam tym wspólnym pichceniem... . "Za dużo masz tu tej mąki Kochanie" - stwierdził. Jak to za dużo? "Normalnie. Miałaś podłożoną rękawicę kuchenną pod odważnik to jak Ci mogła dobrze wskazywać?" Potem patrzył mi już na łapki... .Mleka też źle odmierzyłam. Tzn dobrze, ino za mało... . On dokładniej przepis przeczytał. No generalnie beszamel, wersja druga, wyszła pyszna dzięki Mojemu Mężusiowi. Uradowana tym faktem, zapiekankę kończyłam, przekładałam, fotografowałam... i  z rozmachu posypałam szczypiorkiem za wcześnie, ale nic zapiekanka na tym nie straciła, jak się potem okazało ;)
A jak samo danie? Smakowało mi. Jakoś na kolana mnie nie powaliło, ale mój Mężuś był zachwycony efektem. Jedyny minus, to to, że zapiekanka przy nakładaniu się mi rozpadała. I nie bardzo wiem dlaczego. Ponieważ zostało jej trochę to zjedliśmy resztkę na kolacje i ta odgrzewana w mikrofali już pięknie się trzymała, więc nie wiem czy to wina tego beszamela mego czy jakiś inny czynnik zaważył. Jednak jeśli Ktoś lubi zapiekanki makaronowe to ta jest naprawdę godna polecenia. 
Domi dziękuję bardzo za wspólne pichcenie i już nie mogę doczekać się jej efektów :) 



Sos beszamel - przepis Mamy Domi:


Składniki:
  • 50g mąki
  • 50g masła
  • 500ml mleka

Roztopić masło, wsypać mąkę i lekko ze smażyć, nastepnie wlać mleko i podgrzewać, aż sos zgęstnieje. (Ja wiem, że to żadna filozofia, ale no...) . 

Zapiekanka

Składniki:

  • 500g makaronu (maccaroni, ale może być penne)- mnie zostało, więc 400g spokojnie wystarczy
  • sól
  • 200g gotowanej szynki - u mnie wiejska
  • 100g goudy
  • 250ml sosu beszamelowego
  • 150ml mleka
  • 200g topionego serka śmietankowego
  • pieprz
  • 3 łyżki posiekanego szczypiorku

Makaron ugotować al dente w osolonej wodzie, odcedzić i poczekać, aż całkiem odcieknie.
Piekarnik nagrzać do 225'c. Szynkę pokroić w kostkę, ser zetrzeć na tarce. Sos beszamelowy zagotować z mlekiem, wymieszać z topionym serkiem, doprawić solą i pieprzem. 

W posmarowanej tłuszczem formie układać warstwami makaron i szynkę, a poszczególne warstwy polewać sosem. 








Na koniec wyłożyć na zapiekankę resztę sosu, posypać serem i piec 20 minut. Zapiekankę posypać szczypiorkiem. Smaczności !








A tutaj  odnośnik do dzieła Domi :) Wystarczy kliknąć na rysunek :D






27 października 2011

Seler naciowy "zaklęty" w kolejnej sałatce teściowej

SAŁATKA PIĘCIOSKŁADNIKOWA


Sałatką tą uraczyła mnie Moja Teściowa jakiś czas temu. Zakochałam się w jej smaku, choć za zwykłym selerem jakoś nie przepadam. Niestety nie miała dotąd okazji zagościć na mym stole, gdyż Mąż jest uczulony na każdego selera :( Niedawno - od pamiętnej Zapiekanki warzywnej - resztka selera naciowego leżała w mej lodówce i czekała na swój czas. Nadszedł on, kiedy przybyła do mnie Moja Siostrzyczka z Chłopakiem. Sałatka okazała się strzałem w dziesiątkę na wspólną kolację, a ja delektowałam się nią jeszcze parę dni później na drugie śniadania, gdy Mąż dzielnie pracował :) Ma tylko pięć składników, nie licząc soli i pieprzu, ale jest idealna w swej prostocie :) Polecam gorąco.  

26 października 2011

Zupa Zachodzącego Słońca...czyli smak wegetariańskiego obiadu Cimerek cd

ZUPA ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA
CZYLI KREM Z MARCHWI I SŁODKIEGO ZIEMNIAKA



Obiecałam przepisik na tę zupkę i słowa dotrzymuję :) Nazwa pochodzi od jej koloru :) Choć równie dobrze mogła by się nazywać Zupa Barw Jesieni, gdyż naprawdę jej kolorek jest pięknie pomarańczowo czerwony. Na pamiętnym wczorajszym obiedzie zawojowała serce moje, mego Męża i Cimerek. Obiecały nawet polecać ją, jak tylko dodam ją na blogu :) Ciekawe czy dotrzymają słowa... . No w każdym razie, zupka nie tylko swoją barwą kusi, ale i zapachem, który dorównuje smakowi. Jest bardzo prosta w przygotowaniu  i szybka, do tego w mojej wersji naprawdę na każdą kieszeń ;) Nie mogłam dostać niestety na mym osiedlu nigdzie słodkich ziemniaków, więc powstała w wersji zwykłych z łyżeczką cukru :) Ciężko porównać jej smak do czegokolwiek. Jest jedyna w swoim rodzaju. Do tego dietetyczna, wegetariańska (znaleziona na blogu Vega Kika ) i .... a co ja się będę tu wymądrzać - do garnków Drodzy Panowie i Panie ! :)


Składniki na 4 osoby:
  • 3 marchewki
  • 1 duży słodki ziemniak lub 3 mniejsze zwyczajne
  • 1 pokaźnych rozmiarów ząbek czosnku
  • zioła - pasuje rozmaryn, majeranek, mieszanka ziół prowansalskich - w mojej wersji ta ostatnia z dodatkiem dodatkowo łyżeczki tymianku
  • oliwa z oliwek
  • 2 liście laurowe
  • 2 ziela angielskie
  • sól
  • pieprz
  • sok z 1/2 cytryny
  • gałka muszkatołowa
  • ewentualnie - w przypadku użycia zwykłych ziemniaków- łyżeczka cukru
  • opcjonalnie kwaśna śmietana 18%

Marchew i ziemniaki obieramy i kroimy na nieduże kawałki. Zalewamy zimną wodą, wrzucamy liście laurowe i ziele angielskie. Gotujemy, aż warzywa zmiękną, czyli jakieś 15-20 minut. Pod koniec gotowania dodajemy wyciśnięty lub posiekany czosnek. (Ja zapomniałam i dodałam go tuż przed zblenderowaniem zupki :) ) . Odstawiamy zupę do wystygnięcia. Letnią miksujemy na gładki krem blenderem (dobrze jest wyjąć zbyt duże liście laurowe, malutkie ładnie się blenderują). Jeśli jest zbyt gęsta dodajemy do niej odrobinę wody. Doprawiamy krem ziołami ( u mnie prowansalskie i tymianek) - najlepiej świeżymi- solą, pieprzem, szczyptą gałki muszkatołowej plus ewentualnie łyżeczką cukru. Dodajemy odrobinę oliwy z oliwek i sok z cytryny. Całość mieszamy i przed podaniem lekko podgrzewamy. Smaczności :)



Podobno słodki smak zupki dobrze jest przełamać podając ją z łyżką kwaśnej śmietany. Mnie smakowała bez, więc była absolutnie dietetyczna:)






25 października 2011

World Pasta Day z Rukolą i Penne :) czyli mega obiad Cimerkowo-wegetariański

PENNE Z PESTO Z RUKOLI


Dzisiaj dzień był bardzo obfitujący w kulinarne wariacje :) Po pierwsze dla tego, że odwiedzały mnie moje ukochane Cimerki :) Cimareka to po serbsku współlokatorka :) Nie, no nie obecne współlokatorki, ale z czasów studenckich. Przeżyłam z nimi nie jedno (i ja i Mój Mąż;) ) posiedzenie w kuchni i jest ona bardzo ważnym punktem naszej przyjaźni. Dodatkowo gotowanie dla nich to wyzwanie, gdyż obie są wegetariankami. Ja kochająca mięsko, naprawdę się przejęłam i od rana studiowałam blogi wegetarianek. Przy okazji odkryłam mnóstwo cudnych przepisów. Ten, jak i na Zupkę Zachodzącego Słońca, najbardziej mnie jednak urzekł, gdyż rukola już od kilku dni leżała w lodówce i nie mogła doczekać się przetworzenia. Już jakiś czas temu widziałam, że można ją zrobić do ciepłego dania, ale nie wiedziałam, że tak proste danie, jakim jest pesto, będzie z niej takie pyszne. I tak szybkie do przygotowania. Ba, powiedziałabym, że danie wyszło wykwintne :) Cimerkom baaardzo smakowało, zaś Mężuś zjadł dwa talerze :)
Zupełnie nieświadomie (dowiedziałam się o tym przed chwilka) uczciłam dzisiejszy World Pasta Day daniem szlachetnym :) Danie pochodzi z blogu Mirabelki. Ja jedynie nieco je podkręciłam ;)
Dziś  secondi piatti, a przepis na Zupkę Zachodzącego Słońca już jutro :)



Składniki na 4-5 osób:
  • 100g rukoli
  • 500g makaronu penne
  • 5 łyżek słonecznika
  • 1 ząbek czosnku pokaźnych rozmiarów
  • ok. 1/3 szklanki oliwy do pół;)
  • 1/3 szklanki startego parmezanu - u mnie oreggio
  • sól
  • pieprz
  • ok. 120 g fety






Pestki słonecznika podprażyć na suchej patelni. 
Oczyszczone listki rukoli rozdrobnić blenderem wraz z około 4 łyżkami słonecznika (1 łyżkę zostawić do dekoracji) , oreggio lub parmezanem, czosnkiem, oliwą oraz solą i pieprzem do smaku. Pesto ma być gęste i mieć konsystencje drobnych ziarenek - ale nie być za suche :) 
Makaron ugotować al. dente w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy. Odcedzić i gorący wymieszać z gotowym pesto . Mirabelka podaje, że z 4 łyżkami - u mnie było to całe pesto i nie było mi go za wiele z makaronem :) Nałożyć makaron na talerze, posypać pokruszoną fetą i uprażonymi ziarnami słonecznika. Smaczności :)




24 października 2011

Pierogarnia cd: Pieróg z ciasta francuskiego i tuńczyk

PIERÓG Z CIASTA FRANCUSKIEGO 
Z TUŃCZYKIEM


Przepis na to danie znalazłam kiedyś o w pół do drugiej w nocy, kiedy zorientowałam się, że jutro jest piątek, a Mąż będzie głodny chodził cały dzień... . Przepis okazał się fantastyczny i już o 2:00 am wyciągałam gotowe pierożki z piekarnika :) Okazały się szybką, tanią i smaczną przekąską-obiadem. Do tego łatwo je modyfikować, co też uczyniłam następnym razem, gdy znów królowały na mym stole :) Przepis pochodzi z blogu Bereniki . W pierwszej wersji zapomniałam dodać pietruszkę, w drugiej zaś zamiast kaparów dodałam konserwowanego ogórka i smak był równie kuszący. Podaję, więc obie wersje na farsz :) 

Jiǎo zi - pierogi rodem z Azji

AZJATYCKIE PIEROŻKI
Jiǎo zi


Przepis na pierożki powstał w ramach wspólnego pichcenia mojego i mojego Mężusia:) Generalnie był to wieczór "Pierogarni", gdyż w sumie stworzyliśmy wspólnymi siłami 150 malutkich cudeniek. 80 pierożków ruskich i 70 tych żółtych piękności. W tym miejscu chylę czoła przed mym Skarbem, gdyż to on sfinalizował mój mini pomysł i nadał mu kształt- ja dotarłam na samo lepienie:) Wbrew pozorom są to pierożki na bazie bardzo polskich produktów, jedynie smak wyszedł tak orientalny, że roboczo nazwaliśmy je po Azjatycku:) Część  pięknie zamrożona czeka na "szybkie" wyjęcie z lodówki, a część została pochłonięta już w zeszłym tygodniu. Farsz o dziwo smakował nawet Mojemu Maleństwu, więc chyba wspólne pichcenie nadal nam nieźle wychodzi :)

23 października 2011

Korzenne ciacho z dynią

IMBIROWO - CYNAMONOWE 
CIACHO Z DYNIĄ



Ciacho powstało wczoraj w ramach szybkiego zagospodarowania powoli marszczącej się dyni leżakującej w lodówce. Zabierałam się do niego ze trzy dni. Zupełnie nie potrzebnie - okazało się faktycznie najprostsze na świecie. Dokładnie tak, jak pisała Szana :) Moją jedyną modyfikacją jest dodany imbir zamiast kardamonu, którego w mej szafce kuchennej brak. Ciacho może powstać, jeśli mamy robota kuchennego, dosłownie jedną ręką. U mnie tak powstawało, w ramach oswajania tegoż Strasznego Potwora, który buczy tak okropnie, że trzeba się ukrywać najlepiej na mamy głowie. A już na pewno na jej rękach mocno przytulonym do jej szyi. Nie wiem, co się podziało mojemu Szkrabowi, ale na pewno muszę częściej robić znów ciacha ucierane,aby robot z przerażającego stał się fascynujący - a nie odwrotnie ;)
Ciacho wyszło pycha! Nawet Szkrab nim nie pogardził zajadając na podwieczorek spory kawałek :) Jedyną jego wadą jest to, że uzależnia :) Szanusi dziękuje bardzo za inspirację :)



Składniki:
  • 2 szklanki startej na dużych oczkach dyni
  • 3 duże jajka 
  • szklanka cukru
  • szklanka oleju - u mnie słonecznikowy
  • 3 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki mleka
  • łyżeczka sody
  • 3 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżeczki imbiru (lub kardamonu)

Jajka ucieramy z cukrem do "białości". Następnie dodajemy do nich olej, mąkę, przyprawy i sodę. Całość miksujemy.  Gdy ciasto jest za gęste - dodajemy mleko (ja dodałam tak czy tak ;) ).  Następnie mieszamy ciasto dokładnie z dynią. Dużą blachę ( u mnie była to akurat średnia blacha ) smarujemy dokładnie masłem i obsypujemy bułką tartą - ja poszłam na łatwiznę i wyłożyłam ją papierem do pieczenia. Wylewamy ciasto i pieczemy w 175'c przez około 40-50 minut ( do suchego patyczka) . Smaczności :)


22 października 2011

Smaki PRL-u : Mortadela

KOTLECIKI Z MORTADELI



Smaki PRL-u to smaki również mojego dzieciństwa. Pamiętam, gdy te kotleciki królowały w kuchni mojej Mamusi. Uwielbiałam je. Uwielbiam do dziś, choć w sklepie z wędlinami już dawno można kupić WSZYSTKO. A ja wciąż i wciąż wyszukuję zapomnianą przez WSZYSTKICH mortadele i robię te kotleciki raz na jakiś czas. Kiedyś i dla mojego Smyka będą smakiem dzieciństwa.


Składniki na 4 osoby: 
  • spory kawałek mortadeli
  • musztarda - najlepsza jest "Krem z gorczycy z miodem"
  • bułka tarta 
  • mąka
  • 1-2 jajka
  • olej

Mortadele obieramy ze skóry. Kroimy 4 grube plastry na około 4 cm. Następnie każdy przekrawamy w połowie, ale nie do końca.  W wycięcie wkładamy jedną łyżkę musztardy. Kotlety panierujemy w mące, jajku i bułce tartej. Dokładnie obtaczamy nacięty brzeg, aby musztarda nam nie wypłynęła . Smażymy w dobrze nagrzanym tłuszczu ze wszystkich stron na brązowo. Podajemy z ziemniaczkami lub frytkami i surówką. Smaczności :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...